środa, 19 marca 2014

Ja, łóżko i.... przeziębienie

Choroba, ciepłe łóżko, poduszeczka, rosołek i tony chusteczek walających się koło kosza na śmieci (jak to jest że grawitacja na zewnątrz kosza jest silniejsza niż w środku i rzucona chusteczka zawsze ląduje obok?) Przynajmniej nie trzeba wcześnie wstawać, choć fakt faktem, że zwlec się w końcu wypada. Jednak w tym stanie dotarcie gdziekolwiek zakrawa niemal o cud i jest wyczynem porównywalnym ze zdobyciem złota olimpijskiego. W spożywczym przy kasie na takie okazje powinno stać podium i być przygotowane nagranie z hymnem, a miłe Panie sprzedawczynie powinny rzucać kwiaty. Ale nie, zamiast tego czeka mnie tylko ochlapanie przez pędzącego kierowcę (dziękuję, tego mi dzisiaj brakowało) i bezosobowe „nie ma drobniej?” a następnie wleczenie się na powrót do domu, ryglowanie drzwi, powrót do łóżka i modlitwa, żeby nikogo „nie przywiało” bo moja potrzeba kontaktów społecznych na dzisiaj została już zaspokojona a i góra chusteczek od rana też niebezpiecznie urosła.


"Dopóki się nie przeziębisz, nigdy nie zdajesz sobie sprawy, jakim szczęściem jest móc oddychać przez nos "

                                                                                     Agatha Christie

Jak to dobrze, że to (tylko) zapalenie oskrzeli a nie męska grypa …….




2 komentarze:

  1. Czy to jest pamiętnik?
    "Stłuczone naczynia przynoszą szczęście – ale tylko archeologom."

    OdpowiedzUsuń